niedziela, 2 stycznia 2011

Jak to z tym VATem było...

O zasadności tego kroku dyskutować nie będę, bo to polityka...
O sposobie załatwienia tematu też nie, bo to oczywiste, że jak zwykle na ostatni moment...


Ale tak po ludzku powiem tylko, że to masakra. Tak się składa, że mam z tym bardzo blisko do czynienie (jako pracownik branży IT) i na serio: masakra.

Zmiany i przypadki szczególne wychodzą w ostatniej chwili, programy lepiej lub gorzej (a raczej gorzej) dają sobie radę, a prawdopodobnie w styczniu pojawią się kolejne rozporządzenia, działające oczywiście wstecz (choć prawo nie działa wstecz, ale rozporządzenia tak), które zmuszą biednych podatników do ponownego wynajecia takich jak ja, aby zrobić kolejną aktualizację.

Niby powinienem się cieszyć, bo mam robotę, no ale to jest takie mało kreatywne... Ludzie na "dzień dobry" mnie nie lubią, bo muszą mi zapłacić za wymysły polityków - ja bym chętnie nie brał kasy, ale też muszę życ i pracownikom zapłacić - tym bardziej, że "nienormowany czas pracy" nabrał nowego znaczenia...

I tak z tego zmęczenia i ilości "nienormowanego czasu" imprezę sylwestrową zakończyłem o 23 - nawet fajrwerki, ani szampan, ani próba pobudki mnie nie obudziła. Mimowolnie w ten sposób zrealizowałem swoje stare marzenie: zasnąć w starym roku i obudzić się w nowym omijając imprezy, tańce i popijawy.

Patrząc na jasną stronę sprawy dzięki polityce spełniają się marzenia... Za rok (a właściwie w tym roku) znów będę na PO głosował - niech znów obniżą podatki przez ich podwyższenie - może znów jakieś marzenie dzięki temu zrealizuję...