wtorek, 30 listopada 2010

Gra w słówka (czasem czułe)

Kiedyś wpadł mi do głowy taki slogan: PiS to let - teraz popularne są gierki słowne na temat wilkiego "F": FejsBóg, Fejsik, i różne rymy do tego... ale ja wole "moją małą TFUrczość...


* Pis To Let.
* Długo PiS - oby nie :).
* PiS Brother - też lepiej nie :).
* PiS Anka, np Posłanka Anka (Sikora)
* Kuwa, PiS czyli PiS kuwa - to trochę jak: "gdzieś to mam" i "mam to gdzieś" niby to samo :)
* Dlaczego RUM=PIS? bo oba oznaczają "pokój".
* PiS mak



albo tak:


"PO ziomek" to sympatyk partii a "PO ziomka" to sympatyczna sympatyczka, a gdy "PO ziomek" z "PO ziomką" ten tego to powstaje "PO tomek" (albo jak kto woli "PO Tomek").

Sympatyzujaca teściowa "PO ziomki" to "PO ziomica"...

"PO stać" pozostawiam bez komentarza. Ale gdy niejaka postać nakaże PO stać to potem może z tego coś "PO wstać".

Jakby połączyć Kochanowskiego i jego lipę z partią oraz nosem pewnego chorego to wyjdą z tego "PO lipy"

A gdy "PO lipie" ptaki szczególnego gatunku się rozsiądą to będzie "PO kos". Kos nieodparcie kojarzy mi się z Gajosem (co młodsi to będa musiei z googla skorzystać by to rozkminić) ale i tu partia swe trzy grosze wtrąciła gdyż Kos trzy razy w dziesiątkę trafił a Gustlik "PO trafił" gwóźdź ogromny gołymi rękami wyjąć.

Tym "PO Zyty" akcentem zakończę tę Giekę (tego Gierka?)

niech "PO moc" będzie z Wami


ale "PO jechałem"...

wtorek, 2 listopada 2010

Tolerancja u nas nie gości

Czasem się zastanawiam dlaczego posługujemy się stereotypami?



Każdy stereotyp to jakieś uproszczenie, łatwo jest powiedzieć, że różowy kolor jest gejowski, choć przecież nie ma to nic wspólnego... Posługujemy się uproszczeniami, bo łatwiej nam jest uporządkować sobie świat. Każdy tak robi, tylko czasem zapędzamy się z tymi uproszczeniami za daleko...



Przykładów nie będe tu mnożył - każdy sobie sam dopowie co mysli o policjantach, arabach, murzynach, motocyklistach, łysych, czy o BMW :))

Single - egoiści



To tez uproszczenie, może tak się oczywiście zdarzyć, ale może być tysiąc innych powodów dlaczego ktoś jest singlem. I co nam do tego? Jakie mamy prawo oceny? Kto dał nam prawo mówienia: "Jesteś singlem = jesteś egoistą"? Czy może sami siebie uważamy za tak świętych, mądrych i nieomylnych, co? Czy Bóg nie nakazał nam kochać bliźniego, szanować go, pomagać mu?

Niestety żyjemy w przemiłym społeczeństwie, w którym wszystko powinno byc ułożone w jeden, jedyny słuszny schemat i każdy kto się z niego wyłamuje skazany jest na banicję. To się tyczy nie tylko singli ale oni są teraz na topie. Stanowią częsty temat debat i dyskusji. Demografowie biją na alarm a single nadal są singlami i będą nimi. Czasem z wyboru, czasem życie tak się ułożyło. I co z tego? Uważasz, że singiel to egoista? Uważasz, że powinien mieć dzieci? A Ty ile ich masz? Nie oczekuj od innych, że naprawią świat za Ciebie. Rusz się sam. Do boju. Postaraj się o jeszcze jedną pociechę i pokaż singlom, że stać Cie na coś więcej niż na pokazywanie palcem.

Trochę zawędrowałem w moich wywodach, ale o tolerancję chodzi tu najbardziej. Nie oczekujmy od innych, że się zmienią, że będą tańczyć na zawołanie. Oczekujmy od siebie, sami stańmy do boju... Jeśli coś Ci przeszkadza, to nie stój nie czekaj na innych, zmień to.

poniedziałek, 25 października 2010

Nie chcę.

Czasem każdy czegoś nie chce. 

Inni koniecznie muszą znać odpowiedź na pytanie: "Dlaczego?"



Czy moje "nie chcę" wymaga uzasadnienia? Czy muszę się tłumaczyć z tego, że "nie chcę"? Czy nie wystarczy sam fakt: nie chcę?



Sam nie wiem.



Czasem osoby, na których mi zależy, które szanuję pytają mnie: "Dlaczego nie". Odczuwam obowiązek wyjaśnienia im tego. Źle się czuję, jeśli nie potrafię uzasadnić swojej decyzji i w efekcie zmieniam ją i robię coś wbrew sobie ku zadowoleniu innych. Czy należy robić takie rzeczy dla innych? Czy to nie jest manipulacją, wymuszaniem z ich strony (może nieświadomym)?



Chyba trudno mnie lubić, gdy na pytanie: "Dlaczego" odpowiadam: "Nie muszę tego uzasadniać. Nie chcę i już". Czy jednak na tym nie polega wolność. To mój wybór i moja wolność. Zmuszanie mnie (manipulowanie mną) do zmiany tej decyzji jest jej ograniczaniem, czyż nie?

piątek, 24 września 2010

Czy można mieć wszystko?

Przecież wiadomo, że nie - tylko dlaczego? Dlaczego musimy rezygnować z jednego by mieć co innego.
Dlaczego nie ma kobiet idealnych, dlaczego jedna jest ładna a druga inteligentna - jak znaleźć rozwiązanie idealne - złoty środek?
Czy Ying Yang jest prawdą? Czy na zawsze muszę się pogodzić z tym że ideał nie istnieje? Czy poszukiwania kamienia filozoficznego mam zakończyć?

Dokąd mnie to zaprowadzi? Szukam, szukam - żyje wspomnieniami, które idealizują mój obraz tego co piękne i pożądane co jeszcze utrudnia szukanie. A może własnie szukania mi trzeba? Może właśnie o to chodzi by być cały czas w drodze, nie liczy się wynik tylko ścieżka?

Czasem chciałbym już zakończyć, czasem wydaje mi się, że znalazłem lecz albo okazuje się, że jednak nie albo, co bywa najbardziej frustrujące - mój ideał odchodzi… Pozostawia mnie tylko z niejasnym przeczuciem, że straciłem coś ulotnego, coś, co może stałoby się wielkie…

Z jednej strony czuję, że ideał kobiety to jakiś wiatrak jest z którym przyszło mi się zmierzyć. W tym sensie zastanawiam się czy ja w ogóle jestem normalny, że tego nie porzucam. Z drugiej mam cały czas przeczucie, że gdzieś jest i na mnie czeka, że uda mi się ją wydobyć z zakamarku świata i przytulić i mieć i być i trwać. Wtedy nastąpi koniec drogi przez którą kroczę obecnie.

Czy to mnie wyzwoli, czy wręcz przeciwnie - uwięzi na tyle długo bym znów poczuł, że ideału nie ma i znów zaczął wędrówkę swoją przez bezdroża miałkości i płaskości stając się znów cynikiem, małostkowym gnojkiem, zadufanym, pewnym siebie egocentrykiem, który odczuwa że posiadł monopol na prawdę i wiedzę ostateczną?

Myśli mi po głowie skaczą. Tęsknota do zbioru "prawie ideałów" jaki sobie ułożyłem mnie powala. Każda była prawie i choć "prawie" robi różnicę to wszystko to co nie robi różnicy fascynuje mnie i z czasem wierzę że to prawie było bardzo malutkie i tęskno mi do tych chwil ulotnych. Wspomnienia… nostalgia… czy to wypada? Dlaczegóż umysł mi takie figle płata.

Kiedy siadam i z rozsądkiem mówię sobie: "Głupiś". To wszystko co napisałeś to jakaś paplanina - nic nie znaczący zestaw paru przydługich zdań. Wierzę że tak jest. Czasem jednak dopuszczę do głowy myśl: "Ale wtedy to było…" i znów nachodzą mi obrazy przed oczy i ich "widok" przypomina kolejne i kolejne i znów wpadam w nastrój "niebieski"…

Tak krążę pomiędzy poziomami. Staram się osiągać spokój i równowagę ale to trudne jest…